środa, 26 lutego 2014

Aktywne nie zawsze mają łatwo...

Kilka dni temu napisałam na moim drugim (a właściwie to pierwszym:)) blogu, tym o bieganiu kilka słów o tym jak "ludzie" patrzą na matkę - biegaczkę. Oczywiście w środowisku biegowym to jest super i w ogóle, ale poza tym... bywa różnie. Oj bardzo różnie. I nie chodzi tylko o samo bieganie, ale o całą jego otoczkę czyli też jedzenie, czas spędzony z Maluchem, wakacje i wiele innych z pozoru nieistotnych elementów, które jednak złożone wszystkie razem tworzą całość. Myślę, że nie tylko biegaczka może spotkać się z takimi problemami. Myślę, że każda matka, która widzi coś na świecie poza swoim dzieckiem ma potencjał zostać uznana za matkę wyrodną...

...to bieganie jest dla Ciebie ważniejsze niż dziecko? - takim pytaniem rozpoczęłam ten post, bo - wierzcie mi lub nie - spotkałam się z takim pytaniem w ciągu ostatnich 3 lat nie jeden raz. Zapraszam do lektury - tym razem (żeby nie kopiować i się nie powtarzać) na: http://www.mamabiega.pl/home/bieganie-dziecko/
Też tak macie?

sobota, 15 lutego 2014

Wyspać się czy iść na trening?

Taki oto dylemat miałam dzisiaj o 8 z minutami kiedy zadzwonił mój budzik. Budzik w telefonie - żeby była jasność! Miał szansę zadzwonić tylko dlatego, że córcia nocowała dziś u dziadków. Nieczęsto zdarza się taki luksus, że można się wyspać do ósmej! I gdyby nie ten budzik spałabym chyba  jeszcze przynajmniej godzinę. "Problem" w tym, że obiecałam sobie wyprawę na siłownię. W końcu dziecka nie ma w domu aż do popołudnia więc trzeba wykorzystać taką sposobność jak najlepiej. Nawiasem mówiąc - też tak macie, że kiedy Maluch wyfruwa z domu na jedną noc, popołudnie, przedpołudnie, parę godzin - chcecie zrobić jak najwięcej??? U mnie to standard. Wydaje mi się, że w tej materii organizację dopracowałam już niemal do perfekcji. Jestem niezwykle wydajna:)
O poranku bitwa sprzecznych myśli w mojej głowie trwała przynajmniej z 15 minut. Po tym czasie sportowe zamiłowanie i determinacja wygrały. Zwlekłam się z łóżka aby zmierzyć się z zadaniem. Pakując sportowe ciuchy do torby udałam, że nie widzę gór porozkładanych po całym mieszkaniu rzeczy, nie dostrzegam zabawek porozrzucanych po podłodze i nie czuję pod stopami piasku przy wejściu do domu (fu, wiem, ale... coś za coś...) Porządków nie zrobiłam, ale dotarłam na siłownię i zrobiłam całkiem przyzwoity trening:)
Odpowiadając na tytułowe pytanie - Wyspać się czy iść na trening? Iść na trening. Owszem, nadal mam wielką chęć się wyspać (co jutro nie będzie możliwe, bo z pewnością moja Mała zadba o to abym nie wylegiwała się zbyt długo). Mam jednak wielką satysfakcję, że udało mi się zrobić dziś niemało pompek, brzuszków, przysiadów i innych bardziej skomplikowanych ćwiczeń. Moje ciało jest przyjemnie zmęczone, czuję się "atrakcyjnie" i dobrze mi w moim ciele. Wniosek? Warto pokonać lenistwo i ruszyć swoje cztery litery nawet wtedy kiedy nikt nie szarpie rano za kołdrę:)

środa, 12 lutego 2014

Być aktywną mamuśką:)

Postanowiłam założyć tego bloga, żeby rozmawiać o aktywności fizycznej wśród mam, tych "świeżo upieczonych"i tych już trochę bardziej doświadczonych, żeby motywować i... dowiedzieć się czegoś więcej o innych "takich jak ja":) Halo... jesteście tu? Na pewno! Sama jestem aktywną mamą. Biegam, startuję w maratonach, biorę udział w biegach górskich. Byłam biegaczką na długo przed tym jak zostałam mamą więc w moim przypadku było oczywistością, że kiedy na świecie pojawi się moja córcia będę mamą aktywną...
Jestem. Nadal biegam (zdecydowanie szybciej niż przed ciążą:)) i prowadzę bloga o bieganiu (www.mamabiega.pl). Ostatnio chodzę też na siłownię (nawiasem mówiąc nie pierwszy raz) i wytrwale ćwiczę podciąganie się na drążku:). Latem wędruję po górach i ciężko mi sobie wyobrazić wczasy w hotelu all-inclusive (chociaż bywa, że czasem zamarzy mi się drink z parasolką sączony pod palmą:)).
Zimą lubię jeździć na łyżwach i gdyby nie brak śniegu (i ostatnio - czasu) pewnie wybrałabym się na biegówki...
Lubię być w formie, lubię być fit i nie zgadzam się z opinią, że "po ciąży" na zawsze zostają kilogramy. Moja córcia nie ma jeszcze 3 lat, a ja od co najmniej 2 lat mam "kaloryfer" na brzuchu. Nie piszę tego, żeby się przechwalać (choć, nie ukrywam, jestem dumna ze swojego brzucha:)). Piszę to po to, żeby powiedzieć Wam jedno - da się!