środa, 26 marca 2014

Kwestia czapki... i wielka odpowiedzialność!

Zastanawiałyście się kiedyś nad tym jaki wpływ na wasze dziecko czy dzieci ma wasza aktywność fizyczna? Pewnie nie raz choć wydaje mi się, że temat ten jeszcze wciąż nie jest wystarczająco często poruszany na "szerokim forum". Bo mówią o tym głównie... no właśnie - głównie aktywni rodzice często musząc tłumaczyć swoje wybory rodzinie czy znajomym, którzy sportu nie uprawiają... Tymczasem fakt bycia aktywną mamą ma ogromne znaczenie dla rozwoju dziecka i, zaryzykuję takie stwierdzenie, ma ogromny wpływ na przyszłość małego człowieczka. Jak to? Ano tak. Bo dziecko widzi jak rodzice spędzają czas i uczy się co jest dobre, korzystne, co warto robić. I to gdzieś zostaje.

Kilka dni temu wybierałam się do pracy, a że się znów ochłodziło chciałam założyć czapkę. Nic nadzwyczajnego, ale... Jak to często u mnie bywa nie mogłam tej czapki znaleźć (bo często nie mogę czegoś tam znaleźć w moim domowym rozgardiaszu:)). Zapytałam się męża czy widział moją czapkę. I moja Mała podchwyciła temat stawiając sobie za najwyższy cel poszukiwania zguby. Chwyciła leżącą na kaloryferze czapkę z polaru i już miała mi ją podać kiedy cofnęła się, obrzuciła mnie od stóp do głów przenikliwym, badawczym spojrzeniem i cofając rączkę rezolutnie powiedziała;
- Nie, to nie Ta. Ta jest na trening!
Po czym odwróciła się i zabrała za szukanie "wyjściowego" nakrycia głowy!
No i niech ktoś mi powie, że dziecko bacznie nie obserwuje i nie uczy się. Dla niej to, że mama idzie na trening jest jak najbardziej NORMALNE. Nie dziwi ją to, nie pyta się dlaczego wychodzę ani dokąd. Od razu widzi jak się ubieram i przyjmuje fakt, że idę na BIEGANIE. Widzi jak wracam spocona, jak czasem biorę prysznic w środku dnia i rozumie doskonale kiedy mówię, że jadę na zawody (chociaż może nie wie jeszcze dokładnie co to jest to, ma świadomość, że chodzi o bieganie:)). Nie dziwi ją mata do ćwiczeń, piłka szwedzka ani hantelki leżące na podłodze...

I tak sobie myślę, że kiedy pójdzie do przedszkola, a później do szkoły nadal będzie dla niej normalne i oczywiste, że się ćwiczy, trenuje, że chodzi się na trening. Być może między innymi dzięki temu nie będzie miała problemów z otyłością i wszystkimi jej konsekwencjami, być może w przyszłości kiedy będzie już dorosła nie będzie musiała zmuszać się do aktywności dla zdrowia, bo ruch będzie jej towarzyszył od najmłodszych lat....

Kampanie społeczne, reklamy, czasopisma promujące zdrowy aktywny styl życia... Ok, to wszystko jest ważne, ale najważniejsze jest kształtowanie dobrych nawyków wśród najmłodszych. Jeśli więc przyjdzie Ci kiedykolwiek do głowy mieć wyrzuty sumienia, że zostawiasz dziecko na godzinę czy dwie, bo idziesz potrenować to pomyśl sobie, że wyrządzasz wspaniałą przysługę nie tylko swojemu Skarbowi, ale też przykładasz się do istotnej zmiany w całym społeczeństwie. Uff. Spora odpowiedzialność:)

wtorek, 11 marca 2014

Motywacja potrzebna od zaraz!

Padam ze zmęczenia, zamykam oczy stojąc w kolejce, z trudem koncentruje się na prowadzeniu samochodu (chyba w ogóle nie powinnam ostatnio prowadzić!)... Nie pamiętam kiedy przespałam bez przerwy całą noc i jestem tak "zarobiona", że nie wiem jak się zorganizować (choć uważałam się za mistrzynię organizacji!). Ostatnie kilkanaście dni to jest absolutny kosmos. I jeszcze jakieś pyłki zaczęły w powietrzu latać więc ból gardła i katar mam zagwarantowany. I czuję się jak pijana choć, zapewniam, nic poza herbatką z rumianku nie piłam! W takim stanie niełatwo będzie wykrzesać siły na trening. Ale... nie ma ALE! Za 2 godziny odkładam wszystko na bok (ze zmęczeniem włącznie) i wychodzę BIEGAĆ! 
Z tej okazji kilka sugestii JAK ZMOTYWOWAĆ SIĘ DO WYJŚCIA NA TRENING kiedy naprawdę nam się nie chce/ nie ma siły/ nie ma nastroju:
  1. Nie myśl za dużo, nie analizuj, nie zastanawiaj się. Podejście zadaniowe zazwyczaj się sprawdza.
  2. Zjedz posiłek "przedtreningowy" czyli to, co zazwyczaj jesz przed planowanym treningiem - to pomoże Ci podświadomie przestawić organizm na tryb "treningowy".
  3. Przygotuj ubranie. I po prostu o określonej godzinie przebierz się w strój sportowy. Albo weź torbę na siłownię czy basen i po prostu wyjdź z domu.
  4. Zaplanuj sobie "nagrodę". Kąpiel w bąbelkach? Coś dobrego na kolację (ale lepiej niech to nie będą słodycze ani fast food:)) lub czas spędzony w towarzystwie filmu lub książki.
  5. Powiedz sobie, że "to nie ma znaczenia jak się czujesz". Bo nie ma. Jeśli masz "zły dzień" to lepiej się nad tym nie rozczulać. Ważne jak poczujesz się PO treningu:)
  6. Nie myśl przed wyjściem o tym jak ciężkie zadanie przed Tobą. Po prostu wyjdź z domu. Kiedy już zaczniesz biec/ dotrzesz na siłownię i będziesz po rozgrzewce/ przepłyniesz pierwsze długości na basenie etc. - zobaczysz w jakiej jesteś formie i do czego możesz się zmobilizować.

sobota, 1 marca 2014

Jutro biegnę 25km na zawodach. Trzymajcie kciuki!

W zeszły weekend nie było mnie w domu ponieważ musiałam wyjechać do Poznania w sprawach służbowych. Trzydniowe targi odbiły się na mnie dużym zmęczeniem i narastającą tęsknotą za moją Kruszynką. Piątek i sobotę spędziła u dziadków a kiedy zadzwoniłam w niedzielę rano żeby z Nią chwilkę pogadać usłyszałam w słuchawce "Mamusia, wróciłam ale Ciebie nie było". Sic! W takich momentach człowieka NAPRAWDĘ rozkłada na łopatki...

W poniedziałek zostałam w domu i większość dnia spędziłam z moim stęsknionym Szkrabem. To był wspaniały dzień! Po południu wybrałam się tylko na trening, chociaż przyznaję - zdecydowanie wolałam wtedy zostać w domu na kanapie i czytać bajki mojej Małej, lub nawet choćby oglądać z nią "Klub Przyjaciół Myszki Miki" w internecie. Cokolwiek - byle tylko nie musieć się wysilać. Tymczasem żeby czuć się dobrze "ze sobą" (i mieć poczucie dobrze wykonanej roboty jeśli chodzi o przygotowania do zbliżającego się wielkimi krokami półmaratonu w Warszawie) MUSIAŁAM wyjść na trening. Wyszłam. I przeleciałam 20 kilometrów - w zaskakującym nawet dla mnie samej, czasie 1 godziny i 34 minut!

To tyle jeśli chodzi o "mocne" akcenty treningowe w tym tygodniu. Od środy obowiązki nie pozwoliły mi wyjść z domu na trening. Pewnie mogłam wyrwać się po 22, ale... NIE. Tym razem naprawdę jakoś tego "nie czułam".

Jutro biegnę w zawodach z cyklu "Puchar Maratonu DOZ". To seria 5 biegów co miesiąc 5 kilometrów więcej. Dotychczas szło mi dobrze. Raz byłam 4 wśród kobiet i 2 w mojej kategorii wiekowej i 3 razy dobiegłam do mety jako 3 kobieta - na 1 miejscu wśród kobiet 30-39:) Jutro jest ostatni bieg z cyklu i trasa liczy 5 pętli po 5 kilometrów czyli 25km. Trzymajcie kciuki za matkę- biegaczkę:) Czuje się absurdalnie nieprzygotowana (chociaż treningi robiłam przecież w miarę rzetelnie...) Czuję się zmęczona. Czuję się cały czas głodna. I nie bardzo mam ochotę spędzać jutro tyle czasu poza domem bo... w czwartek jadę na kolejne targi. I znów będę tęsknić! (Uff, dobrze, że to chwilowo ostatnie, bo nie ogarniam tego wszystkiego:)). 

środa, 26 lutego 2014

Aktywne nie zawsze mają łatwo...

Kilka dni temu napisałam na moim drugim (a właściwie to pierwszym:)) blogu, tym o bieganiu kilka słów o tym jak "ludzie" patrzą na matkę - biegaczkę. Oczywiście w środowisku biegowym to jest super i w ogóle, ale poza tym... bywa różnie. Oj bardzo różnie. I nie chodzi tylko o samo bieganie, ale o całą jego otoczkę czyli też jedzenie, czas spędzony z Maluchem, wakacje i wiele innych z pozoru nieistotnych elementów, które jednak złożone wszystkie razem tworzą całość. Myślę, że nie tylko biegaczka może spotkać się z takimi problemami. Myślę, że każda matka, która widzi coś na świecie poza swoim dzieckiem ma potencjał zostać uznana za matkę wyrodną...

...to bieganie jest dla Ciebie ważniejsze niż dziecko? - takim pytaniem rozpoczęłam ten post, bo - wierzcie mi lub nie - spotkałam się z takim pytaniem w ciągu ostatnich 3 lat nie jeden raz. Zapraszam do lektury - tym razem (żeby nie kopiować i się nie powtarzać) na: http://www.mamabiega.pl/home/bieganie-dziecko/
Też tak macie?

sobota, 15 lutego 2014

Wyspać się czy iść na trening?

Taki oto dylemat miałam dzisiaj o 8 z minutami kiedy zadzwonił mój budzik. Budzik w telefonie - żeby była jasność! Miał szansę zadzwonić tylko dlatego, że córcia nocowała dziś u dziadków. Nieczęsto zdarza się taki luksus, że można się wyspać do ósmej! I gdyby nie ten budzik spałabym chyba  jeszcze przynajmniej godzinę. "Problem" w tym, że obiecałam sobie wyprawę na siłownię. W końcu dziecka nie ma w domu aż do popołudnia więc trzeba wykorzystać taką sposobność jak najlepiej. Nawiasem mówiąc - też tak macie, że kiedy Maluch wyfruwa z domu na jedną noc, popołudnie, przedpołudnie, parę godzin - chcecie zrobić jak najwięcej??? U mnie to standard. Wydaje mi się, że w tej materii organizację dopracowałam już niemal do perfekcji. Jestem niezwykle wydajna:)
O poranku bitwa sprzecznych myśli w mojej głowie trwała przynajmniej z 15 minut. Po tym czasie sportowe zamiłowanie i determinacja wygrały. Zwlekłam się z łóżka aby zmierzyć się z zadaniem. Pakując sportowe ciuchy do torby udałam, że nie widzę gór porozkładanych po całym mieszkaniu rzeczy, nie dostrzegam zabawek porozrzucanych po podłodze i nie czuję pod stopami piasku przy wejściu do domu (fu, wiem, ale... coś za coś...) Porządków nie zrobiłam, ale dotarłam na siłownię i zrobiłam całkiem przyzwoity trening:)
Odpowiadając na tytułowe pytanie - Wyspać się czy iść na trening? Iść na trening. Owszem, nadal mam wielką chęć się wyspać (co jutro nie będzie możliwe, bo z pewnością moja Mała zadba o to abym nie wylegiwała się zbyt długo). Mam jednak wielką satysfakcję, że udało mi się zrobić dziś niemało pompek, brzuszków, przysiadów i innych bardziej skomplikowanych ćwiczeń. Moje ciało jest przyjemnie zmęczone, czuję się "atrakcyjnie" i dobrze mi w moim ciele. Wniosek? Warto pokonać lenistwo i ruszyć swoje cztery litery nawet wtedy kiedy nikt nie szarpie rano za kołdrę:)

środa, 12 lutego 2014

Być aktywną mamuśką:)

Postanowiłam założyć tego bloga, żeby rozmawiać o aktywności fizycznej wśród mam, tych "świeżo upieczonych"i tych już trochę bardziej doświadczonych, żeby motywować i... dowiedzieć się czegoś więcej o innych "takich jak ja":) Halo... jesteście tu? Na pewno! Sama jestem aktywną mamą. Biegam, startuję w maratonach, biorę udział w biegach górskich. Byłam biegaczką na długo przed tym jak zostałam mamą więc w moim przypadku było oczywistością, że kiedy na świecie pojawi się moja córcia będę mamą aktywną...
Jestem. Nadal biegam (zdecydowanie szybciej niż przed ciążą:)) i prowadzę bloga o bieganiu (www.mamabiega.pl). Ostatnio chodzę też na siłownię (nawiasem mówiąc nie pierwszy raz) i wytrwale ćwiczę podciąganie się na drążku:). Latem wędruję po górach i ciężko mi sobie wyobrazić wczasy w hotelu all-inclusive (chociaż bywa, że czasem zamarzy mi się drink z parasolką sączony pod palmą:)).
Zimą lubię jeździć na łyżwach i gdyby nie brak śniegu (i ostatnio - czasu) pewnie wybrałabym się na biegówki...
Lubię być w formie, lubię być fit i nie zgadzam się z opinią, że "po ciąży" na zawsze zostają kilogramy. Moja córcia nie ma jeszcze 3 lat, a ja od co najmniej 2 lat mam "kaloryfer" na brzuchu. Nie piszę tego, żeby się przechwalać (choć, nie ukrywam, jestem dumna ze swojego brzucha:)). Piszę to po to, żeby powiedzieć Wam jedno - da się!